Planowałam karmić piersią. Stwierdziłam , że rok będzie optymalny… Założenie moje zrealizowałam, choć nie do końca… Minął rok…. Odstawienie poszło w niepamięć. Czasem, tylko przebąkiwałam do męża ” Planuje Ją zacząć odstawiać. Już na tyle dużo je, że spokojnie można spróbować.” Tak , tak… Takie moje gadanie … Jedyne co zrobiłam, a w zasadzie samo się zrobiło, to pozostawienie karmień nocnych. Natomiast w dzień, córa rozkoszowała się zawartością lodówki. I tak pozostało… Minęło jeszcze pół roku, nic się nie zmieniło. Jak mówiłam o zakończeniu karmienia, tak mówiłam nadal… I oprócz mojego paplania, nie podejmowałam żadnych działań . Prawdę mówiąc , było mi dobrze tak jak jest. Córcia spała z nami , kiedy się przebudziła dostała cyca i robiła swoje. Ja natomiast mogłam spać dalej.
Pora na zmiany!
Wreszcie przyszedł czas na zmiany… Choć sama chciałam podjąć tą decyzję, nie ja o nich zadecydowałam. Był to dla mnie szok… Nie bardzo wiedziałam co się dzieje… Kruszyna skończyła 19 miesięcy i z dnia na dzień, jej zachowanie w stosunku do maminego cyca, zmieniło się nie do poznania. Zawsze gdy kładłyśmy się spać, mała piła mleczko. Kiedy brzuszek był już pełny, przytulała się do mnie i zasypiała…. Nastąpił ten moment, i nasz rytuał poszedł w odstawkę. Zdurniałam całkowicie. Gdy próbowałam córce podać pierś, wbijała w nią zęby … Pokąsana, tłumaczyłam jej że mnie to boli.. I żeby tak nie robiła.. Po krótkiej rozmowie, podjęłam jeszcze kilka prób.. Każdorazowo kończyło się to odciśniętymi zębami… Wrrr… Jak sobie przypomnę, ciarki mnie przechodzą.. Byłam rozbita, niezbyt wiedziałam co się stało. Gdyż do tej pory mała ssała z chęcią. Pomyślałam : Przeczekam.. być może coś zjadłam , co zmieniło smak pokarmu… Nie wpadłam nawet na to, że może już nie chcieć. Sytuacja, powtórzyła się jeszcze przez kolejne dwa wieczory. Zdezorientowana tym wszystkim, doszłam do wniosku, że nie będę jej wciskać cyca na siłę. Zaczęłam podawać kruszynie przed snem wodę, ciągle wypatrując sygnału… Sygnału się nie doczekałam..
Nasze bez-cycowe usypianie, wydłużyło się. Córcia grzecznie leżała ze mną, piła wodę, słuchała bajeczek lub kołysanek i powolutku zapadała w sen… Cieszyłam się, że zostało chociaż karmienie w środku nocy.. Nie trwało to jednak długo.. Po kolejnych dwóch nocach, historia powtórzyła się. Gdy, zaspana, ledwo kontaktująca, po raz kolejny poczułam zęby na piersi, doznałam olśnienia. Podałam małej kubeczek z wodą, napiła się i w mig zasnęła… Następnej nocy , nie obudziła się wcale… I tak przez kilka kolejnych .
Czy to na pewno już koniec?
Nie wiedziałam , czy się śmiać , czy płakać… Zastanawiałam się, czy coś jej nie dolega… Nie do końca dopuszczałam do siebie myśl że, się sama odstawiła… Czytałam sporo opinii doradców laktacyjnych o samo-odstawieniu, lecz wszędzie podawano informacje, że następuje to zazwyczaj u starszych dzieci. Piersi mi pękały, a mała miała gdzieś… Myślałam, że może jeszcze zechce.. Naczytałam się różnych historii. Np: Matka nie karmiła dziecka dwa tygodnie , zwyczajnie nie chciało, po dwóch tygodniach syn się upomniał i wrócili do karmienia. Lecz takie zdarzenie nie miało u nas miejsca. Zasięgnęłam więc opinii jednego z doradców laktacyjnych, opisałam cała sytuację. Wspomniałam też , że próbowałam podać córce w kubeczku, ściągnięte mleczko. Lecz, gdy mała poczuła jego smak , wylewała na podłogę. Po rozmowie z fachowcem, nie pozostało mi nic innego jak pić szałwie , nie dopuścić do zastojów, a przede wszystkim uszanować decyzję dziecka.
Najnowsze komentarze